To nam wszystkim wyjdzie na dobre!
To nam wszystkim wyjdzie na dobre!
»Linda Lorenz spotkała się z Karin Berndt, burmistrzem Seifhennersdorf.«
Miasto Zittau składa wniosek o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury wraz z gminami regionu Trójstyku. 3mag jest w drodze wzdłuż rzeki Mandau i Nysy i w rozmowach z lokalną ludnością dochodzi do zalet i wad aplikacji. Linda Lorenz spotkała się z Karin Berndt, burmistrzem Seifhennersdorf.
Pani Berndt, co w Pani oczach może osiągnąć staranie się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury? Jest Pani bardziej za lub przeciw?
Ja jestem absolutnie za, to można od razu tak zanotować. Ponieważ taka aplikacja - bez względu na to, jak się w końcu skończy - w każdym wypadku przyciąga dużo uwagi i może odzwierciedlać wieloma pozytywnymi efektami. Na to właśnie zasłużył ten region w nieograniczony sposób. Tak, tego właśnie potrzebują Górne Łużyce z sąsiednimi krajami w regionie trójgranicznym. Już tylko z takiej aplikacji może wyłonić się bardzo pozytywny wizerunek - mam taką nadzieję.
O ten tytuł Stolicy Kultury zgłaszają się również inne miasta Saksonii, takie jak Drezno. Jak Pani sądzi, co odróżnia Region Trójstyku lub też Seifhennersdorf od saksońskich konkurentów? Ogólnie: Co sprawia, że ten region jest dla Pani wyjątkowy?
Oczywiście dla naszego najbliższego otoczenia, region trójgraniczny odgrywa bardzo ważną rolę. To, że mieszkamy razem tutaj z Czechami i Polską, jest dla nas kwestią oczywistą i to, że istnieje wiele pozytywnych synergii między nami. Oczywiście, z Dreznem nie mamy bezpośredniego porównania, ale i nie powinniśmy tego robić. Cały obszar wiejski ma wiele pozytywnych aspektów w porównaniu do dużych miast. A może ta aplikacja jest sposobem, aby umieścić ten piękny krajobraz w odpowiednim świetle. Duże miasto ma swoją szczególną aurę, tam są oczywiście osiedlone najważniejsze oferty kulturalne, my o tym wiemy. Każdego dnia doświadczamy, jak trudno jest tu założyć lub utrzymać teatr, kino lub konkretne wystawy. Albo może jestem z natury tak stworzona: ale to wiejskie, to miejsce, ten piękny krajobraz, to jest bezcenne. A mieszkańcy miast nie zaznają tego do tego stopnia. Myślę, że to odważne, że Zittau się wyłamuje naprzód i chce aplikować razem z okolicznymi społecznościami. I myślę, że jeśli umieścimy nasze piękne strony w odpowiednim świetle i dobrze się sprzedamy, nasze szanse są równie dobre.
Co musiałoby się konkretnie stać, aby czuła się Pani dobrze w tym regionie lub w Seifhennersdorf i że warto byłoby tu zamieszkać?
Och, to byłaby cała lista, którą można byłoby oddać jako listę życzeń. Obecnie w najgorszym stanie jest, jeśli chodzi o Seifhennersdorf, transport publiczny. Podejmowane są również próby utworzenia ofert w sektorze turystycznym, ale sytuacja w branży gastronomicznej nie pasuje niestety obecnie do tych planów. Istnieją także ograniczenia ekonomiczne, które sprawiają, że niektóre rzeczy nie rozwijają się tak, jak się tego chce. Może powinno się najpierw przyjrzeć temu, co jest dostępne, ponieważ czasami jest się zaślepionym. To mówią nam właśnie goście, którzy tu przyjeżdżają, odwiedzający lub byli mieszkańcy, którzy dawno temu przeprowadzili się gdzie indziej i dopiero z daleka nauczyli się doceniać zalety stron rodzinnych. Wiemy, że jest tu wiele do zrobienia i na szczęście mamy też wielu ludzi, którzy mogą pomóc.
Euroregion Nysa jest bardzo duży. Niektóre miasta czują się bardziej przynależne do Zittau niż inne. Jak to jest u Pani, jak bardzo czuje się Pani przynależna do Zittau?
To jest bardzo bliskie połączenie, z jakiegokolwiek też powodu. Seifhennersdorf należał do dawnego powiatu Zittau. W większości przypadków niekoniecznie odgrywa to dużą rolę, ale dostrzegam to w niektórych rozmowach z obywatelami. W każdym razie i tak byłoby znacznie lepiej, gdyby region był bliżej siebie. Uważam Zittau za bardzo niezwykłe miasto. Z punktu widzenia historii, gdy patrzymy na zmiany, jest to bardzo ekscytujące miasto i również pod względem architektonicznym jest bardzo piękne. Jeśli się spojrzy na rynek i rozwój poza dawnymi murami miasta - Zittau ma całkiem duży potencjał. Oczywiście jestem Górno Łużyczanką sercem i duszą i oczywiście Miasto-Żytawa należy do naszego najbliższego otoczenia i jest dużo bliżej nas niż Bautzen czy Görlitz.
Jakie korzyści ma dla Pani zacieśnianie regionu z sąsiednimi krajami?
Można połączyć potencjał. Bardzo ważne jest, aby było dla siebie wzajemne zrozumienie. Są też regionalne podobne problemy. Nawet jeśli rozmawiam z czeskimi kolegami, to wszystko jest jakoś podobne. Oczywiście również połączenie z ojczyzną jest także odczuwalne. Co mnie trochę zasmuca, to że to nie było oczywiste, za czasów mojej nauki szkolnej, aby uczyć się czeskiego, i niestety odczuwamy aż za dobrze, jaką to czasami przeszkodą może być bariera językowa. Dlatego też moim wielkim życzeniem jest, aby rzeczą oczywistą było nauczanie języka naszych sąsiadów w szkołach po obu stronach granicy. Spotykam wielu ludzi w Czechach lub w Polsce, którzy potwierdzają mi, że nauka języka niemieckiego jest tam całkiem naturalna. W naszym systemie szkolnym jest jeszcze kilka przeszkód. Co prawda teraz w szkołach oferowane się lekcje czeskiego, ale w naszym regionie powinno się przyjąć za pewnik, że spotkania sąsiadów odbywają się normalnie bez przeszkód i bez problemów. Bardzo ważne jest dla mnie również to, aby młodsze pokolenia rozumiały, co odegrało historyczną rolę w sąsiednich krajach, a następnie, jak sądzę, możemy lepiej kształtować przyszłość - wspólnie.
Czy ma Pani także osobiste połączenie z sąsiednimi krajami? W formie stowarzyszeń lub imprez, które Pani chętnie odwiedza?
Tak, jestem osobą, która chętnie w Libercu ogląda hokej na lodzie. Lub również oferty kulturalne, które są naprawdę niezwykłe. Mam też kilka przyjaciółek w Czechach, którzy oczywiście nauczyły się niemieckiego w szkole lub nauczyli ich dziadkowie. Oczywiście to mi ułatwia kontakt. Mogę powiedzieć, że poprzez otwarcie granic wzmocniły się te relacje i uczyniły je bardziej intensywnymi, a to jest bardzo miłe. Mamy również bardzo przyjazne relacje z kolegami z urzędów miejskich Rumburk i Varnsdorf oraz bardzo dobrą współpracę - są to naprawdę pozytywne rzeczy. Niektórzy nawet nie wiedzą: dopiero niedawno mieliśmy cudowne spotkanie z Dolní Podluží i seniorami z Seifhennersdorf. Delegacja przyjechała do nas i to spotkanie było tak przyjemne i wzruszające. Ktoś przywiózł ze sobą swój akordeon, a prowadzący naszego klubu seniora też miał swój po chwili pod ręką. Potem obaj mężczyźni grali na swoich instrumentach i wszyscy śpiewali razem, to było bardzo pozytywne. Jeśli poprzez aplikacje i poprzez pewne wydarzenia lub relacje w mediach ta współpraca byłaby jeszcze głębsza, to już wygrywaliśmy przynajmniej w tym jednym punkcie.
Podsumowując: Co życzy Pani sobie dla regionu do roku 2025 lub specjalnie dla Seifhennersdorf?
Chciałabym równego rozwoju i prawie równych warunków życia również na obszarach wiejskich. Jestem podwójnie zmotywowana do walki o tę wiejską okolicę, a ludzie, którzy świadomie decydują się tu zamieszkać lub którzy tu zostali, zasługują na miłe i sprzyjające życiu okoliczności. Mam nadzieję, że będziemy mogli to rozwijać i że nie zawsze będziemy mieć związane ręce, kiedy coś pozytywnego powinno się gdzieś wydarzyć. Z niepokojem teraz obserwuje się odejście od węgla brunatnego, ponieważ przynosi to kolejną kolosalną zmianę. Mam nadzieję, że to nie będzie dla nas załamanie, tylko że to naprawdę będzie przełom. Zawsze mam sugestie w rękawie: zatrudniałabym wielu ludzi w branży spożywczej, nie chcę już mieć skażonej żywności w obiegu. Moglibyśmy skorzystać z okazji, aby w regionie zrekonstruować regionalne obiegi spożywcze. Zittau zawsze było doskonałym środowiskiem do uprawy warzyw - to byłaby szansa na rozwój w przyszłości. Ale wtedy trzeba mieć dostępne infrastruktury, aby ogrodnicy nie byli tymi najbiedniejszymi w kraju, aby dzięki swojej ciężkiej pracy mogli zapewnić sobie godne życie i mogli z tego wyżyć. Tutaj mieszka wielu ludzi, którzy mają doświadczenie, zwłaszcza w uprawie warzyw. Gdyby teraz zmieniło się kilka rzeczy, zdrowy styl życia mógłby znów zwyciężyć. Już oczyszczaliśmy rzeki, zrobiliśmy wiele dla środowiska, to jest przemysł przyszłościowy według mnie. To również można włączyć do takiego wniosku, że jesteśmy ludźmi kochającymi pokój, że chcemy mieć piękną przyszłość dla naszego młodego pokolenia, dla naszych dzieci, dla naszych wnuków. Dlatego jest bardzo ważne to co teraz robi Zittau. Ja jestem tym bardzo zachwycona i chciałabym wesprzeć to za pomocą wszelkich środków.
Czy jest jeszcze coś ważnego dla Pani?
Chciałabym, aby gminy miały więcej możliwości rozwoju z radami miejskimi i radami lokalnymi, aby ludzie, którzy tu mieszkają, nie czuli, że są przegrani lub pozostają z tyłu. Ponieważ razem możemy pokazać inną perspektywę, aby więcej radości życia ponownie panowało. To nie ma nic wspólnego z bogactwem, to także doświadczenie, które już zrobiłam. Kolejnym wielkim marzeniem jest to, aby ludzie czuli się nieco bardziej skłonni się gdzieś angażować - jeśli tylko nawet miałoby to być uczestnictwo w miłym wydarzeniu. Teraz niedawno podczas jarmarku świątecznego mieliśmy fantastycznych gości z chóru Bunten-Weltchor z Bautzen. Ale właściwie przy takim wydarzeniu każde miejsce powinno być zajęte. To wniosło tak wiele, nadal się z tego powodu zachwycam. Zaprosiłam też ten sam chór na przyszły rok, ale niestety w tym roku było zbyt mało słuchaczy, to było bardzo smutne.
Życzę sobie także humanitarnego sposobu życia. Staram się również w radzie miejskiej wiele dokonać dla pracy z dziećmi i młodzieżą. W Seifhennersdorf jest to zawsze na pierwszym miejscu: edukacja, wychowanie, praca z dziećmi i młodzieżą oraz oferty pozalekcyjne. Oczywiście to zawsze kosztuje duże kwoty i to trzeba najpierw mieć do dyspozycji. W konflikcie jesteśmy zawsze: Wiemy, co chcemy dokonać, ale wtedy brakuje nam możliwości. To nie powinno tak być, jesteśmy bogatym krajem i najważniejsze powinno być to, co potrzeba do rozwoju młodego pokolenia, które jest naszą przyszłością.
I na zakończenie dla aplikacji o Stolicę Kultury?
Możliwe, że wiele osób mówi: "Tak, co to ma być, co mamy z tego i co to przynosi?" Ale sama aplikacja z mojego punktu widzenia daje tak wiele pozytywnych efektów, które zwiększają świadomość i uwagę dla regionu. Zasługujemy na to w Górnych Łużycach. Kolejną kwestią są domy przysłupowe, o których można przypominać raz za razem. Obserwowałam też trochę tą zmianę punktu widzenia. W czasach NRD mówiono bardzo szybko: “Och, ta stara chata musi zniknąć.” W ostatnich latach nastały ogromne zmiany. Teraz jest się świadomym wartości i wyjątkowości tych domów, które prawdopodobnie nie miałyby szans w przeszłości i próbuje je uratować dzięki wszelkim dostępnym środkom. Teraz utworzyliśmy dokładnie w tym regionie, z Zittau po środku, również wschodnioniemiecką ulicę muru pruskiego. Są to unikalne cechy, które możemy teraz wnieść do całej Europy dzięki tej aplikacji. To jest dobre dla nas wszystkich!
Bardzo dziękuję za tą rozmowę!